sobota, 16 września 2017

Podsumowanie techniczne Złombola 2017 oraz strategia jazdy z uszkodzoną uszczelką pod głowicą.

Autorem dzisiejszego wpisu jest nasz Master Mechanik :)

Wśród załóg złombolowych istnieją dwie główne strategie przygotowania samochodu na wyjazd. Pierwsza to dogłębny przegląd i weryfikacja podzespołów, a później ich naprawa - tak aby zminimalizowac ryzyko powstania awarii w trasie. Druga - zmieniamy (albo tylko dolewamy) olej w silniku i dzidaaaaaaa! Jak wiecie, jesteśmy wyznawcami strategii numer jeden - auto zostało dokładnie przetrzepane, a słabe punkty weliminowane. Zasadniczo jeśli chodzi o rzeczy, w które włożylismy ręce to nic się nie zepsuło, a takie elementy jak hamulce czy amortyzatory robiły doskonałą robotę. Problemem okazał się 'upgrade', który zrobiliśmy czyli instalacja gazu. Instalacja jest zrobiona zgodnie ze sztuką, bez głupich oszczędności. Pamiętam jak przed wyjazdem żartowaliśmy z bratem Mateuszem, że auta z gazem dzielą się na te w których uszczelka pod głowicą już jest wymieniona oraz na te, w których będzie. To po prostu nieuniknione. Kilkunastoletnia uszczelka poddana dodatkowemu stresowi temperaturowemu musi puścić. Prędzej lub później. Zakładaliśmy, że przetrwa Złombol i jeszcze trochę pojeździ. Założenie okazało się błędne. Może w płaskiej Polsce by tak było, ale nie w południowych Niemczech - Frankonii czy we Francuskiej Jurze. Duża ilość podjazdów powoduje konieczność dodawania gazu żeby utrzymać rozsądną prędkość co skutkuje dostarczeniem dodatkowej dawki paliwa a to przekłada się na generowanie dodatkowego ciepła. Uszczelka poddawana jest zwiększonemu stresowi. Jak wiecie problem odkryliśmy będąc już we Francji i tam znaleźliśmy warsztat Self Service który udostępnił nam miejsce i klucz dynamometryczny. Nieocenionej pomocy udzieliła załoga Zenolop aktywnie uczestnicząc w pracach. Nie mieliśmy ani czasu ani możliwości na prawidłową obróbkę głowicy. Dokonaliśmy jedynie gruntownego oczyszczenia. Przyznajemy również, że ewentualnych uszkodzeń typu pęknięcia szukaliśmy wyłącznie gołym okiem. Pójscie na skróty było właściwie jedyną możliwością jeśli chcieliśmy dojechać na metę na czas. W trakcie prac została uszkodzona sonda lambda - nie pomyśleliśmy o jej odpięciu przy okazji odsuwania kolektora wydechowego od głowicy. Głupi błąd zemścił się natychmiast. Kolejna usterka była elektryczna a może nawet elektroniczna. Błąd wtryskiwaczy. Do tej pory nie wiemy co ją usunęło a to już w sumie ponad 3000km i usterka się nie powtórzyła. Później nie mieliśmy większych problemów, aż do momentu gdy zauważyliśmy, że znika płyn chłodniczy. Po krótkiej jeździe temperatura startowała do 100 stopni a węże chłodnicze stawały się twarde. Już to znaliśmy - padła kolejna uszczelka. Do domu mieliśmy jeszcze 2000 kilometrów. Dodatkowo zakładaliśmy, że przez Francję pojedziemy drogami lokalnymi, ewentualnie fragmentami bezpłatnymi autostrad jeśli stan auta na to pozwoli. Wtedy nie myśleliśmy jeszcze o tym jak przejedziemy Niemcy. Postawilśmy na taktykę jednego kroku naprzód. Najpierw jednak musieliśmy opracować strategię jazdy z uszkodzoną uszczelką pod głowicą. W skrócie SJUUPG ;) Oto co zrobilśmy a co może przydać się innym osobom będącym w podobnych tarapatach.

Jak jechać z uszkodzoną uszczelką pod głowicą? 

1. Zapewnić właściwe chłodzenie silnika. W naszym przypadku było to:
- Przerobienie termostatu na przelotowy tak aby cały czas był otwarty duży obieg. Nie pozwala to na obniżenie maksymalnej temperatury, ale daje bufor cieplny - możemy wychłodzić silnik na zjazdach aby mieć 'zapas' na podjazd.
- Ręczne załączanie wentylatora chłodnicy w czasie jazdy z prędkościami <60km/h (w przypadku wyższych prędkości nic to już nie dawało, pęd powietrza zapewniał maksymalne chłodzenie). Trzeba sobie zmajstrować kawałek kabla i podpiąć zamiast (lub równolegle) z termo włącznikiem. Nie czekamy aż temperatura dobije do 90 stopni, załączamy wentylator już przy 80 stopniach.
- Wspomaganie chłodnicy poprzez używanie nagrzewnicy do zbijania temperatury - działało to bardzo efektywnie i co ważne dawało efekt nawet przy wyższych prędkościach. Nawet samo ustawienie na maksymalnie ciepły nawiew bez uruchamiania wentylatora przynosiło efekt.

2. Zapewnić ujście gazów z układu chłodzenia. Korek na zbiorniczku wyrównawczym był dokręcony, ale lekko, tak aby umożliwić ujście nadciśnienia w układzie.

3. Jechać na benzynie. Generuje mniej ciepła niż gaz.

4. Jechać wolno. Jechać z predkością umozliwiającą utrzymanie temperatury < 90st C. W przypadku wzrostu temperatury zbijać ją nawiewem, jeśli nie pomaga to zwolnić.

Nie mniej - oby was to nie spotkało :) Nie dość, że stres to jeszcze zeza można dostać od ciągłego zerkania na wskaźnik temperatury!

Na koniec jeszcze kwestia spalania. Nie mamy niestety zapisów z całej trasy, mieliśmy inne rzeczy na głowie. Zanim przejdę do liczb zaznaczę, że sprawdziliśmy przekłamanie licznika drogowego i realna ilość kilometrów jest niższa o niecałe 4% niż wynika z jego wskazania. Podaję wyniki już po uwzględnieniu tego błędu.

Wyrywkowo kilka rezultatów:
Poznań - Katowice na LPG:
w większości drogi lokalne, fragment autostradą - 10,6l/100km
Katowice - Zgorzelec na LPG:
A4, prędkość 120-140kmh, średnio okolice 130kmh - 12l/100km
Zgorzelec - Bamberg na LPG:
autostrada, prędkość 120-130kmh - 11,5l/100kmh
Bamberg - Wilstatt-Sano na LPG:
jw. 11,42l/100kmh

Później skończyło się rumakowanie na gazie z oczywistego powodu ;) a jeszcze później nie mieliśmy głowy do zapisywania. Mamy tylko pomiar z powrotu: autostrada w Niemczech, prędkość 90-100kmh, E95: 8,2l/100kmh. Drugi wynik z Niemiec to 7,0l/100kmh. Nie wiem czy tu nie ma przekłamania, ale jest szansa że jest poprawny.

Przejechaliśmy w sumie: 6345 km

Teraz pozostało sporządzić plan naprawczy i zacząć przywracać Hrabiego do stanu pełnej sprawności. Oprócz UPG musimy znaleźć źródło dziwnego hałasu który słyszymy od czasu do czasu. Wracał do nas cały Złombol, ale jego źródła nie udało sie ustalić. Trzeba będzie obejrzeć auto od spodu i pewnie chochlik się znajdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz