czwartek, 27 sierpnia 2015

The Water is Coming

W dniu dzisiejszym zdecydowaliśmy się zwiedzić północno - zachodnie wybrzeże Bretanii. Za nami cała masa miast portowych, znacznie mniej zatłoczonych przez turystów, których tak naprawdę to prawie nie widzieliśmy. Za to widoki zostaną pod powiekami. Bo Bretania to piękna kraina.

Lunch zjedliśmy w knajpce PEŁNEJ lokalesów, pełnej do tego stopnia, że ledwo wyrwaliśmy stolik. Ale było warto! Oj jak było warto. Jedliśmy bretońskie naleśniki wytrawne (Dawid z szynką, jajkiem, serem, pieczarkami i pomidorami, ja z małżami świętego Jakuba w cydrze i z pomidorami oraz boczkiem) i na słodko (Dawid z solonym karmelem, a ja z czekoladą). Zarąbiste były! :-)

Wcześniej i później odwiedziliśmy kilka miejsc widokowych, z widokiem na Kanał La Manche i na Ocean. Na jedym z takich punktów byłam świadkiem zabawnej scenki. Kiedy parkowaliśmy, w oddali było widać, że na wciętym wgłąb oceanu okrągłym jak wyspa półwyspie spaceruje mężczyzna z dwoma psami. Postanowiliśmy, że też się tam udamy. Zrobiliśmy kilka zdjęć przy brzegu i ruszyliśmy do wybranego celu. Gdy już prawie dotarliśmy na miejsce okazało się, że The Water is Coming i powoli odcina półwysep od stałego lądu. Kiedy mężczyzna zobaczył co się kroi, podjął bardzo szybką decyzję o odwrocie. Przeskakiwał z kamienia na kamień próbując wrócić na suchą część ścieżki. Gdy zabrakło kamieni, usłyszałam siarczyste, wykrzyczane z bezradności 'scheiße i zobaczyłam jak sąsiad wskakuje w adidasach do wody by tylko znaleźć się po właściwej stronie. Następnie uśmiechnął się szeroko, zwierzaki się przywitały i czym prędzej ruszyli w stronę lądu. Nas także nie trzeba było długo na to namawiać. Gdy dotarliśmy spowrotem na parking po półwyspie nie było już ani jednego śladu. Zamienił się w wyspę, ktorą przejęło lokalne ptactwo :-)

PS. Ostatnie zdjęcie to żelazo na kołach, specjalnie dla Łukasza. Kamper!, tak najprawdziwszy kamper. Tyle, że wersja dla twardzieli ;-)













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz