Ponownie wymieniliśmy termostat (bo wiecie jakie te nowe części są ;) ). Niestety nie zmieniło to sytuacji. Ponownie wymieniliśmy czujnik płynu chłodzącego. Niestety nie zmieniło to sytuacji. Zdemontowaliśmy chłodnicę i zrobiliśmy jej porządną płukankę. Niestety nie zmieniło to sytuacji. W międzyczasie zauważyliśmy, że wentylator włącza się dopiero przy temperaturze około 110 stopni, a najdłuższy czas jego pracy, zmierzony z zegarkiem w ręku, to 8 sekund. Zweryfikowaliśmy wentylator - był sprawny. Wymieniliśmy termowłącznik wentylatora na nowy - oryginalna część kupiona w Polparts pozyskana z wojskowych zapasów nienaruszalnych. I co? Zagotowaliśmy płyn!
Szukaliśmy dalej. No bo co dalej? Desperacja stres.. do startu pozostało 7! dni.... Wcześniej zamówiliśmy nową chłodnicę, nową pompę wody (choć nic nie wskazywało na konieczność ich wymiany). Główkowaliśmy dalej.
Wymieniliśmy chłodnicę ponieważ stwierdziliśmy, że jadąc w wysokie temperatury i góry dobrze mieć nową w pełni sprawną sztukę. Z pompą postanowiliśmy się wstrzymać. Zrobiliśmy płukankę nagrzewnicy. Bez zmian.... Aha ważne! płyn był czyściutki! zero szlamu, nie bąbelkował, wykonaliśmy też test na obecność spalin w płynie chłodniczym - odczynnik niczego nie wykazał.
Zdezorientowani zaczęliśmy wszystko dokładnie mierzyć. Punkt po punkcie. Wentylator nadal się nie włączał więc pojechaliśmy kupić nową sztukę termowłącznika. Przed założeniem jej do układu - wykonaliśmy test w garnku z wodą. Zwierał styki w temperaturze około 92-93 stopnie (zgodnie ze specyfikacją) - wiedzieliśmy więc, że nowa sztuka jest sprawna. Zamontowaliśmy go. Wentylator załączył się! ale w temperaturze 110 stopni.... Wymieniliśmy kolejny czujnik temperatury płynu chłodzącego. tym razem było to FTCW-5 (przez wielu sprzedawców reklamowany jako czujnik pasujący do Lublina oraz Poloneza). Bez zmian. Co dalej? Postanowiliśmy zmierzyć rezystancję czujnika w określonych temperaturach i jej zmiany. Z drugiej strony przy pomocy rezystorów (symulując działania czujnika) sprawdzaliśmy działanie wskaźnika. Przy założeniu pewnych marginesów precyzji pomiaru wyszło nam, że obydwa elementy są sprawne.
Było już późno, my byliśmy wykończeni, w związku z czym prace postanowiliśmy kontynuować kolejnego dnia. Wieczorem napisała do nas dobra Wróżka ;) "myślę, że to jakiś drobiazg, który Wam umyka". Pierwsze słowa Dawida dzisiaj rano to: "Przyśniło mi się coś. Wyizolujemy z układu czujnik temperatury płynu chłodzącego, doprowadzimy do niego masę oraz odprowadzimy od niego sygnał na wskaźnik i zobaczymy jakie daje wskazania poza układem". Tak zrobiliśmy. Włożyliśmy czujnik do garnka z wodą i równocześnie mierzyliśmy przy pomocy termometru zewnętrznego temperaturę wody i sprawdzaliśmy wskazania na wskaźniku temperatury płynu chłodzącego. Poza układem widzieliśmy dokładnie taką samą różnicę w temperaturze jak wtedy gdy czujnik znajdował się w układzie. Mniej więcej do temperatury 90 stopni zarówno termometr jak i wskaźnik pokazywały podobną temperaturę, powyżej 90 stopni termometr wskazywał na przykład 94 stopnie, a wskaźnik prawie 110.... Test wykonaliśmy na wodzie i na płynie chłodzącym. Nie wiedzieliśmy co z tym fantem zrobić. Zbyt duży rozjazd. Na półce mieliśmy jeszcze dwa czujniki temperatury płynu chłodzącego - postanowiliśmy sprawdzić wszystkie. Tylko 1! z trzech pokazywał temperaturę mniej więcej zgodną z tym co wskazywał termometr (aby wykluczyć brak precyzji termometru - do pomiaru użyliśmy dwóch różnych sztuk). Według Sprzedawców wszystkie zakupione sztuki były przeznaczone do Polonezów.
Do układu założyliśmy tą konkretną sztukę czujnika, którego pomiar był najbliższy wskazaniom termometru i problem zniknął jak ręką odjął. Silnik trzyma temperaturę w okolicach 90 stopni (pewnie trzymał ją cały czas - stąd brak jakichkolwiek innych charakterystycznych objawów), wentylator włącza się przy około 95 stopniach. Ulga. Ogromna ulga. Chochlik wyeliminowany :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz