sobota, 16 września 2017

Podsumowanie techniczne Złombola 2017 oraz strategia jazdy z uszkodzoną uszczelką pod głowicą.

Autorem dzisiejszego wpisu jest nasz Master Mechanik :)

Wśród załóg złombolowych istnieją dwie główne strategie przygotowania samochodu na wyjazd. Pierwsza to dogłębny przegląd i weryfikacja podzespołów, a później ich naprawa - tak aby zminimalizowac ryzyko powstania awarii w trasie. Druga - zmieniamy (albo tylko dolewamy) olej w silniku i dzidaaaaaaa! Jak wiecie, jesteśmy wyznawcami strategii numer jeden - auto zostało dokładnie przetrzepane, a słabe punkty weliminowane. Zasadniczo jeśli chodzi o rzeczy, w które włożylismy ręce to nic się nie zepsuło, a takie elementy jak hamulce czy amortyzatory robiły doskonałą robotę. Problemem okazał się 'upgrade', który zrobiliśmy czyli instalacja gazu. Instalacja jest zrobiona zgodnie ze sztuką, bez głupich oszczędności. Pamiętam jak przed wyjazdem żartowaliśmy z bratem Mateuszem, że auta z gazem dzielą się na te w których uszczelka pod głowicą już jest wymieniona oraz na te, w których będzie. To po prostu nieuniknione. Kilkunastoletnia uszczelka poddana dodatkowemu stresowi temperaturowemu musi puścić. Prędzej lub później. Zakładaliśmy, że przetrwa Złombol i jeszcze trochę pojeździ. Założenie okazało się błędne. Może w płaskiej Polsce by tak było, ale nie w południowych Niemczech - Frankonii czy we Francuskiej Jurze. Duża ilość podjazdów powoduje konieczność dodawania gazu żeby utrzymać rozsądną prędkość co skutkuje dostarczeniem dodatkowej dawki paliwa a to przekłada się na generowanie dodatkowego ciepła. Uszczelka poddawana jest zwiększonemu stresowi. Jak wiecie problem odkryliśmy będąc już we Francji i tam znaleźliśmy warsztat Self Service który udostępnił nam miejsce i klucz dynamometryczny. Nieocenionej pomocy udzieliła załoga Zenolop aktywnie uczestnicząc w pracach. Nie mieliśmy ani czasu ani możliwości na prawidłową obróbkę głowicy. Dokonaliśmy jedynie gruntownego oczyszczenia. Przyznajemy również, że ewentualnych uszkodzeń typu pęknięcia szukaliśmy wyłącznie gołym okiem. Pójscie na skróty było właściwie jedyną możliwością jeśli chcieliśmy dojechać na metę na czas. W trakcie prac została uszkodzona sonda lambda - nie pomyśleliśmy o jej odpięciu przy okazji odsuwania kolektora wydechowego od głowicy. Głupi błąd zemścił się natychmiast. Kolejna usterka była elektryczna a może nawet elektroniczna. Błąd wtryskiwaczy. Do tej pory nie wiemy co ją usunęło a to już w sumie ponad 3000km i usterka się nie powtórzyła. Później nie mieliśmy większych problemów, aż do momentu gdy zauważyliśmy, że znika płyn chłodniczy. Po krótkiej jeździe temperatura startowała do 100 stopni a węże chłodnicze stawały się twarde. Już to znaliśmy - padła kolejna uszczelka. Do domu mieliśmy jeszcze 2000 kilometrów. Dodatkowo zakładaliśmy, że przez Francję pojedziemy drogami lokalnymi, ewentualnie fragmentami bezpłatnymi autostrad jeśli stan auta na to pozwoli. Wtedy nie myśleliśmy jeszcze o tym jak przejedziemy Niemcy. Postawilśmy na taktykę jednego kroku naprzód. Najpierw jednak musieliśmy opracować strategię jazdy z uszkodzoną uszczelką pod głowicą. W skrócie SJUUPG ;) Oto co zrobilśmy a co może przydać się innym osobom będącym w podobnych tarapatach.

Jak jechać z uszkodzoną uszczelką pod głowicą? 

1. Zapewnić właściwe chłodzenie silnika. W naszym przypadku było to:
- Przerobienie termostatu na przelotowy tak aby cały czas był otwarty duży obieg. Nie pozwala to na obniżenie maksymalnej temperatury, ale daje bufor cieplny - możemy wychłodzić silnik na zjazdach aby mieć 'zapas' na podjazd.
- Ręczne załączanie wentylatora chłodnicy w czasie jazdy z prędkościami <60km/h (w przypadku wyższych prędkości nic to już nie dawało, pęd powietrza zapewniał maksymalne chłodzenie). Trzeba sobie zmajstrować kawałek kabla i podpiąć zamiast (lub równolegle) z termo włącznikiem. Nie czekamy aż temperatura dobije do 90 stopni, załączamy wentylator już przy 80 stopniach.
- Wspomaganie chłodnicy poprzez używanie nagrzewnicy do zbijania temperatury - działało to bardzo efektywnie i co ważne dawało efekt nawet przy wyższych prędkościach. Nawet samo ustawienie na maksymalnie ciepły nawiew bez uruchamiania wentylatora przynosiło efekt.

2. Zapewnić ujście gazów z układu chłodzenia. Korek na zbiorniczku wyrównawczym był dokręcony, ale lekko, tak aby umożliwić ujście nadciśnienia w układzie.

3. Jechać na benzynie. Generuje mniej ciepła niż gaz.

4. Jechać wolno. Jechać z predkością umozliwiającą utrzymanie temperatury < 90st C. W przypadku wzrostu temperatury zbijać ją nawiewem, jeśli nie pomaga to zwolnić.

Nie mniej - oby was to nie spotkało :) Nie dość, że stres to jeszcze zeza można dostać od ciągłego zerkania na wskaźnik temperatury!

Na koniec jeszcze kwestia spalania. Nie mamy niestety zapisów z całej trasy, mieliśmy inne rzeczy na głowie. Zanim przejdę do liczb zaznaczę, że sprawdziliśmy przekłamanie licznika drogowego i realna ilość kilometrów jest niższa o niecałe 4% niż wynika z jego wskazania. Podaję wyniki już po uwzględnieniu tego błędu.

Wyrywkowo kilka rezultatów:
Poznań - Katowice na LPG:
w większości drogi lokalne, fragment autostradą - 10,6l/100km
Katowice - Zgorzelec na LPG:
A4, prędkość 120-140kmh, średnio okolice 130kmh - 12l/100km
Zgorzelec - Bamberg na LPG:
autostrada, prędkość 120-130kmh - 11,5l/100kmh
Bamberg - Wilstatt-Sano na LPG:
jw. 11,42l/100kmh

Później skończyło się rumakowanie na gazie z oczywistego powodu ;) a jeszcze później nie mieliśmy głowy do zapisywania. Mamy tylko pomiar z powrotu: autostrada w Niemczech, prędkość 90-100kmh, E95: 8,2l/100kmh. Drugi wynik z Niemiec to 7,0l/100kmh. Nie wiem czy tu nie ma przekłamania, ale jest szansa że jest poprawny.

Przejechaliśmy w sumie: 6345 km

Teraz pozostało sporządzić plan naprawczy i zacząć przywracać Hrabiego do stanu pełnej sprawności. Oprócz UPG musimy znaleźć źródło dziwnego hałasu który słyszymy od czasu do czasu. Wracał do nas cały Złombol, ale jego źródła nie udało sie ustalić. Trzeba będzie obejrzeć auto od spodu i pewnie chochlik się znajdzie.

piątek, 15 września 2017

Crocodiles never die :)

Tak, udało się! Chyba mogę powiedzieć, że był to Złombol wielkiej próby. Próby naszych charakterów, uporu w dążeniu do celu i wbrew pozorom spokoju. Wróciliśmy z tarczą, na kołach Hrabiego. Dał dzielnie radę. Ma już obiecaną kolejną uszczelkę. Tym razem wymiany dokonamy z planowaniem głowicy i testem szczelności. Tak jak być powinno :) I znów będzie chłopak z nami śmigał 160 km/h po niemieckiej autostradzie :)

Ilu z Was, albo Waszych znajomych może powiedzieć, że wymieniło uszczelkę pod głowicą? Pewnie kilku. A kto z nich zrobił to nad Loarą? :P :)))

To pierwszy Złombol, który poprzez ilość awarii (których limit mam nadzieję wyczerpaliśmy na najbliższe 5! lat) wywrócił nasze plany do góry nogami. Ale daliśmy radę :) Zwiedziliśmy mnóstwo ciekawych miejsc i poznaliśmy wielu fantastycznych ludzi. To nasz najbardziej ekstremalny Złombol :)

Dziękujemy wszystkim naszym czytelnikom za wsparcie! Za komentarze (które poprzez uzasadnioną nieuwagę opublikowałam dopiero dzisiaj - dlatego nie widzieliście ich wcześniej), za smsy!, których dostawaliśmy całą masę - im było trudniej tym bardziej nas wspieraliście. Dziękujemy też za e-maile i telefony.

Jeszcze dziś wrzucę kilka zdjęć na nasz instagram: instagram.com/krokodylteam
Galerię i być może krótki film postaramy się ogarnąć w przeciągu najbliższych kilku dni.
 
Wypijcie dziś za zdrowie Hrabiego :) Miał przedmuchy zarówno do układu chłodzenia jak i olejowego i dał radę. Co około 100 km robiliśmy obowiązkowy postój na kontrolę płynu i oleju i przede wszystkim pilnowaliśmy by temperatura w układzie chłodzenia nie wzrosła znacząco powyżej 90 stopni. I tak przez około 2000 km!

My dzisiaj i przez najbliższe dwa dni odpoczywamy. Należy nam się! Do zobaczenia wkrótce w codziennej rzeczywistości.

środa, 13 września 2017

Nadchodzi czas wielkiej próby.

Już w Tuluzie zauważyliśmy niewielki wyciek z układu chłodzenia.. Można by na niego machnąć ręką ale nasza czujność (wyostrzona po ostatnich wydarzeniach) nie pozwoliła nam na to. Nic dwa razy podobno się nie zdarza.. Liczyliśmy się z tym, że uszczelka pod głowicą wymieniona bez planowania głowicy będzie nam służyć krócej niż powinna ale że uszkodzeniu ulegnie tak szybko? 8 dni - kilka tysięcy kilometrów po górach, na ostrych podejściach.. Byleby dojechać do domu.. Gdy tylko zorientowaliśmy się co się dzieje od razu z układu wyrzuciliśmy termostat i wykonaliśmy manualny włącznik wentylatora sterowany z kabiny. Nie możemy dopuścić do przegrzania silnika. Na ten moment wyciek płynu chłodniczego jest niewielki. Temperatura cały czas trzyma się w normie ale widać, że tej samej wysokości górki sprawiają Krokodylowi coraz większe trudności. Trzymajcie kciuki :)

poniedziałek, 11 września 2017

Bilbao, Gestalugatxe, nocny odcinek specjalny i San Sebastian.

Złombol to stan umysłu. W sobotę odwiedziliśmy Bilbao. Piękne miasto pełne zakamarków, wartej podziwiania architektury. Muzeum Guggenheim i piękna Starówka. W Bilbao poznaliśmy też Michała z ekipy Królowie Szos. Ponieważ w Bilbao wylądował kilka godzin wcześniej oprowadzil nas po mieście dzieląc się swoimi wrażeniami :)

Z Bilbao ruszyliśmy w góry, wybrzeżem. Do Gestalugatxe. Niesamowite miejsce. Polecamy gorąco. To klasztor położony wysoko na skalistej wyspie, do którego prowadzą wąskie i strome schody. Polska Husaria ruszyła z impetem jednak na sam szczyt dotarła zdyszana. Po drodze spotkaliśmy kolejną ekipę, z Łady Niwa. Uczciliśmy to radosne spotkanie tonikiem, którego z niewytłumaczalnych powodów mieliśmy dokładnie w takiej ilości w jakiej się zebraliśmy. 5 puszek :)

Jako kolejny punkt obraliśmy kamping w Orio. Niestety na górskim odcinku pokonywanym nocą złapała nas ulewa. Ściany wody zmusiły nas do nieplanowanego postoju i awaryjnego szukania noclegu. Trafiliśmy do restauracji, w której akurat odbywało się wesele. Właściciel był na tyle miły, że w naszym imieniu zadzwonił do swojej znajomej prowadzącej agroturystykę i dał nam dokładne wskazówki dojazdu na miejsce. Miejsce które było niesamowicie urokliwe. Położone na jednym ze szczytów. Zmęczeni czym prędzej poszliśmy spać. Rano okazało się, że ulewa dała się we znaki Bąblowi. Deszcz spowodował zwarcie, które całkowicie rozładowało akumulator Fiacika. Zanim zdiagnozowaliśmy, że to zwarcie próbowaliśmy odpalić na pych. Nie udało się. Michał został z Bąblem my pojechaliśmy na najbliższa stację kupić kable rozruchowe. Gdy wróciliśmy podjechał Anglik podróżujący po świecie kamperem. Na wstępie przeprosił nas, że mówi tylko po angielsku co wywołało w każdym z nas ogromny entuzjazm. Zapchał razem z nami Bąbla na parking agroturystyki. Zaparzył wszystkim kawę, my podaliśmy ciastka i zaczęliśmy rozmawiać i myśleć nad problemem. Zdiagnozowaliśmy i usunęliśmy usterkę w około dwie godziny. Godziny pełne rozmów, szczypty muzyki (okazało się, że zarówno Michał jak i nasz nowo poznany Anglik są muzykami). Ukulele poszło w ruch. Przyłączyli się do nas goście i właścicielka agroturystyki co spowodowało, że wszystkim zebranym poprawiły się nastroje. Pojawiła się nawet znajoma właścicielki pochodząca z Mołdawii i probująca się z nami porozumieć po rosyjsku. Co to był za poranek :) To jest Złombol :)

Wczoraj zwiedziliśmy zatłoczony San Sebastian. Zjedliśmy lokalne Pintxos (Tapas) i zaplanowaliśmy kolejny wspólny nocleg. Wspólnie spędzony wieczór pełen był rozmów, lokalnych przysmaków i zielonego wina. Dzisiaj Michał pojechał do Bordeaux, a my do Tuluzy. Tu-luz-ujemy :) Pan Hrabia pozwolił :) Jutro zwiedzamy miasto i ruszamy dalej. Do napisania :)

piątek, 8 września 2017

Santander, Faro de Cabo i La Ojerada

Usterki, które spotkały nas w trakcie trwania rajdu całkowicie zmieniły nasze plany. Zrezygnowaliśmy z dalszego wyścigu (wyjazd na Cabo da Roca) i postawiliśmy na wypoczynek. Pobyt w Noja przedłużyliśmy o kolejną dobę by pokręcić się po okolicy.

Dzisiejszy dzień był bogaty w piękne widoki, podróże po małych wioseczkach i smakowanie lokalnych przysmaków. Jutro zdecydujemy co dalej i damy Wam znać :)

czwartek, 7 września 2017

Pan Hrabia rzuca palenie.

Coś czuję, że gdyby to był nasz pierwszy Złombol, to napewno byłby też ostatnim :)))
Jak pisałam wcześniej jesteśmy w Noja. Dojechaliśmy do mety. Aczkolwiek wczorajszy dzień również nie należał do spokojnych. Krokodyl przy prędkości około 110 km/h zgasł nam na francuskiej autostradzie i za nic nie chciał odpalić. Mieliśmy niesamowite szczęście, że tuż obok był zjazd na drogę techniczną, mogliśmy analizować i próbować odpalić auto w bezpiecznym miejscu. Nie odpalał. Sprawdziliśmy bezpieczniki, wymieniliśmy czujnik położenia wału parząc i raniąc przy tym ręce. Bez zmian. Na szczęście zobaczyła nas ekipa Frywolnie Sunący Oddzialik i scholowała na najbliższy parking - był tylko 2 km od nas. Kolejny dobry zbieg okoliczności. Na parkingu czekała na nas już załoga Zenolop. Po krótkiej analizie i braku rezultatów poddaliśmy się. Rozdysponowaliśmy ogórki (nasz złombolowy talizman), po słoiku dla każdej załogi i zdecywaliśmy o zamówieniu lawety... Ponieważ było zagrożenie, że na parkingu spędzimy dwa lub trzy dni (czekając na lawetę która zabierze Krokodyla do Polski) poprosiliśmy ekipę Rychla Basieńka, która była jeszcze za nami o przywiezienie nam zapasów (na parkingu była tylko toaleta i stoliki)..
Czekaliśmy i główkowaliśmy dalej wiedząc, że mamy czas do momentu aż nie skończy się światło lub nie padnie nam akumulator.
Diagnozowaliśmy dalej auto. Chyba w duchu nadal mieliśmy nadzieję, na dobre zakończenie. Zdemontowaliśmy przepustnicę, żeby mieć dostęp do elektrycznych połączeń wtryskiwaczy (były one podejrzane ponieważ komputer wskazywał błąd numer 17 - uszkodzenie wtryskiwacza lub wtryskiwaczy). Nie znaleźliśmy żadnych nieprawidłowości. Dawid wpadł na pomysł, żeby podmienić miejscami przekaźniki wentylatora oraz wtrysku bo są takie same. Po złożeniu wszystkiego w całość okazało się, że Pan Hrabia nagle odpalił. Wentylator też działał poprawnie. Chwilę później dojechała do nas Rychla Basieńka. Wspólnie ustaliliśmy, że będą asekurowali nas do następnego zjazdu gotowi na ewentualne holowanie. Bo nie wiadomo co Pan Hrabia wymyśli. Na szczęście nie było konieczne. Basieńka kontynuowała jazdę autostradą, a my zdecydowaliśmy się na dalszą jazdę drogami lokalnymi. To nie był koniec naszych kłopotów. Przycinała nam się przepustnica, w trakcie usuwania tej usterki powstał problem z wyciekiem płynu chłodniczego. Finał finałów wszystko udało się opanować, a my zdecydowaliśmy postawić na jedną kartę i wróciliśmy na autostradę (lokalne drogi były bardzo zatłoczone). Odliczając kolejne kilometry dotarliśmy do Noja. I oto jesteśmy.
Gdyby nie bezinteresowność i wsparcie ekip Zenolop, Rychla Basieńka, Frywolnie Sunacy Oddzialik nie było by nas tutaj. DZIĘKUJEMY!

Wymiana uszczelki pod głowicą nad Loarą - fotorelacja

Po kolei pokazujemy etapy prac, zebranie konsylium i winowajcę. Wąż paliwowy który przedłużył prace o kolejne 2! godziny też jest na zdjęciu ;)

środa, 6 września 2017

We krwi, pocie i łzach ale dotarliśmy.

Krokodyl Team melduje się z mety w Noja. Idziemy świętować. Przygody z dzisiejszego dnia opiszę Wam już wkrótce :) Było gorąco!

wtorek, 5 września 2017

Jedziemy !!!

Jedziemy i po raz pierwszy w pełni dotarło do nas, że niczego nie możemy być pewni. Jak zwykle bardzo sumienne przygotowaliśmy się do wyjazdu. W związku z problemami z temperaturą kilkukrotnie sprawdziliśmy czy nie ma przedmuchów do układu chłodzenia - nie było! Uszczelka strzeliła po około 4000 km przejechanych na gazie na jednej z górskich autostrad. Zdarza się. Prawie każdy Polonez ma jedną sztukę takiej uszczelki w swoim bagażniku. My też mieliśmy..

Wczoraj wieczorem Dawid wygooglał warsztat self-service w miejscowości położonej 17 km od naszego kampingu. Jaka jest zasada działania takiego miejsca? Za opłatą udostępniają Ci miejsce i narzędzia. Pojechaliśmy tam czym prędzej z samego rana sprawdzić czy nas przyjmą. Nawigacja zamiast do warsztatu zaprowadziła nas do gospodarstwa, z którego wyjeżdżał samochód. Kierowcą była starsza Pani. Akurat zamykała bramę wyjazdową. Po kilku wymienionych zdaniach, trochę po francusku, trochę po angielsku poinformowała nas, że po polsku rozumie ale nie mówi. Polskę darzy wielkim sentymentem mimo, że dawno w niej nie była. Jej dalsze kuzynostwo mieszka w Kamiennej Górze :) Podjechała z nami do warsztatu i zaanonsowała nas. My za pomocą Google Translate opisaliśmy usterkę i przekazaliśmy, że jesteśmy w stanie ją sami usunąć. Po otrzymaniu zgody i miejsca od razu zabraliśmy się do pracy. Na szczęście na pomoc przyjechała nam świeżo poznana ekipa Zenolop. Dzięki ich bezcennej pomocy wymieniliśmy tą nieszczesną uszczelkę! Mamy sporo zdjęć z przebiegu prac - wrzucimy je Wam gdy tylko znajdziemy WiFi :)

Zajęło nam to około 9 godzin! Przez większość czasu pracowało 5! osób. Więc niech wszyscy mechanicy zza klawiatury, którzy mówili nam, że to pikuś i damy radę w 2 godziny na poboczu ugryzą się w język albo niech sprawdzą na własnej skórze jak to się robi w 1.6GSI z gazem.

Samochód odpalił ale niestety nie był to koniec atrakcji. Zobaczyliśmy fontannę i poczuliśmy zapach benzyny. Strzelił gumowy wąż paliwowy na powrocie z listwy.. Usunięcie tej usterki zajęło nam kolejne 2! godziny między innymi dlatego, że nie dysponowaliśmy zapasowym wężem. Pan mechanik odzyskał dla nas jakąś używkę o nieco mniejszej średnicy i naprawdę trzeba się było napracować, żeby złożyć to wszystko do kupy.

Jak się później okazało w trakcie operacji wymiany UPG uszkodzeniu uległa sonda lambda. Bez tego da się jechać ale więcej spalamy, mamy dużo niższą moc i auto na niższych prędkościach lekko poszarpuje. Wymienimy ją tak szybko jak to będzie możliwe. Mam nadzieję, że już jutro uda nam się kupić nową sztukę. Póki co jedziemy i nadrabiamy zaległości. Po górach. Wzniesienia i spadki sięgają do 14%, jest ciemno 01:23! ale to jest Złombol nie?

poniedziałek, 4 września 2017

Awaria, która może nas wykluczyć z rajdu.

Za nami gorący dzień.. Temperatura otoczenia wzrosła, przegrzały nam się obydwa telefony.. i niestety w naszym bolidzie uszkodzeniu uległa uszczelka pod głowicą... Płyn leci z połączenia głowicy z blokiem w tylnej części silnika.. To awaria, która może nas wykluczyć z rajdu. Utknęliśmy we Francji, w Balbigny, 10km od autostrady prowadzącej z Lyon do Clermont-Ferrant.. Odwiedziliśmy już dwa warsztaty mechaniczne. Nie chcą się podjąć naprawy ze względu na zamontowaną instalację LPG. Podobno warsztat musi mieć specjalne uprawnienia by naprawić auto z gazem, nawet jeśli tej instalacji nie dotyka. Druga sprawa, podali nam kwotę naprawy takiej usterki: 800-1000 euro. Laweta wyjdzie korzystniej....

Próbujemy zdobyć klucz dynamometryczny (o zakresie pokrywającym 112Nm).. bez niego ani rusz. Uszczelkę mamy. Może uda nam się ją wymienić samodzielnie.

Możemy też wyjąć termostat i spróbować jechać dalej. Boimy się jednak zbyt dużego ciśnienia w układzie chłodzenia. Może ono zniszczyć węże, pozbawić nas płynu i pozamiatane. A Krokodyla nie chcemy ani uśmiercić ani zostawić. Za dużo pracy i serca w niego włożyliśmy.

Za nami nerwowy wieczór, przed nami jeszcze sporo stresu. Trzymajcie kciuki. Damy znać jaką decyzję podjeliśmy i co udało nam się zdziałać.
Do napisania!

Salins-les-Bains - kolejny mały sukces.

Meldujemy się z Salins-les-Bains - górskie miasteczko we Francji. Wczorajszy dzień był dluuuuugi ale jak dotąd wszystko idzie zgodnie z naszym planem :) Krokodylowi wyprawa chyba nadal się podoba :) Nawet w górach trzyma temperaturę w prawidłowym zakresie co nas bardzo bardzo cieszy :) Kto czytał bloga, ten wie dlaczego ;)

Wszędzie gdzie się pojawiamy budzimy u miejscowych bardzo pozytywne emocje. Najpierw patrzą na nas z niedowierzaniem, za chwilkę uśmiechają się i podnoszą kciuki ku górze :) W Bambergu spotkaliśmy Polaka spod Raciborskiej Nędzy, który nie mógł uwierzyć w to, że widzi Poloneza :) Zapytał nawet czy nadal je produkują ;) Mieliśmy również spotkanie z Polizei, tzn. routine check. Trochę zaniepokoił ich widok Poloneza wjeżdzajacego do Starego Miasta. Po zadaniu kilku pytań, sprawdzeniu dokumentów i wymianie uśmiechów życzyli nam powodzenia :)

Sama miejscowość, w której teraz się znajdujemy jest mocno opustoszała po sezonie ale nawet tu udało nam się ominąć pizzę i burgery i zjeść coś lokalnego. Mięsne fondue :) Tak, też byliśmy zaskoczeni ale było bardzo smaczne!

Plan na dzisiaj: nieco zwolnić tempo :)
Do napisania!


niedziela, 3 września 2017

Krokodyl - pogromca niemieckich autostrad. Pozdrawiamy z Bambergu.

Wystartowaliśmy w punkt o godzinie 12:00. Przed nami była długa droga więc trzymaliśmy tempo. Krokodyl nie miał żadnych problemów z utrzymywaniem przelotowej prędkości w zakresie 120-140 km/h. Chyba mu się taka jazda podoba ;)

Po dodaniu do planowanej 7 godzinnej (700 km) trasy kilku postojów, na miejscu w Bambergu wylądowaliśmy dopiero po 21:00. Udało nam się zjeść upragnioną golonkę ;) - wędzone piwo zabieramy ze sobą na kolejny kamping.

Po śniadaniu i zwiedzeniu pięknej Bamberskiej Starówki ruszamy dalej. Dzisiaj przed nami kolejny dluuuuugi dzień za kółkiem.

sobota, 2 września 2017

Meldujemy się z Katowic i podajemy bezpośredni link do śledzenia naszej trasy.

Pomimo tego, że dzisiejszy dzień był dluuuuugi i deszczowy z naszych ust nie schodzą uśmiechy. Jesteśmy już w Katowicach. I nawet oberwanie chmury, które nas przywitało nie zmniejszyło naszego entuzjazmu przed jutrzejszym startem.

Odebraliśmy naklejki z numerem startowym - już jutro go poznacie :)

Spotkaliśmy załogę Bartcom Team, z którą spędziliśmy przemiły wieczór. Powspominaliśmy stare dzieje i przedyskutowaliśmy wspólne plany na najbliższe dni.

Podajemy bezpośredni link do śledzenia naszej załogi i idziemy spać!
Oto on: https://zlomekgo.pl/map?team=785

środa, 30 sierpnia 2017

2 dni przed startem publikujemy plan naszej Złombolowej trasy i podajemy link do mapy ZłomekGO

Ostatnie dni przed startem są pełne rozmów z załogami :) Dogrywamy trasę i szukamy wspólnych punktów. Czachy parują :)

Oto plan naszej trasy. Dzielimy się nim nieśmiało z nadzieją na jego realizację:


A oto link do mapy ZłomekGO: https://zlomekgo.pl/map
Wkrótce podamy jak nas na niej namierzyć :-)

Ahoj!

3 dni przed startem powoli wszystko zaczyna się kleić :)

A już na pewno są to naklejki! Najwyższy czas :)






Krystian jesteś Wielki !!! Dziękujemy za pomoc :)

Gdyby ktoś jeszcze z naszych czytelników chciał zostać Złombolowym Darczyńcą - zapraszamy. Miejsce na aucie zawsze się znajdzie :)

niedziela, 27 sierpnia 2017

25 godzin pracy, zestaw małego laboranta, dobra Wróżka i proroczy sen :-)

Gdy kupiliśmy Krokodyla silnik nie dogrzewał się (maksymalne wskazanie to 70 stopni). Wymieniliśmy termostat, czujnik temperatury płynu chłodzącego, kilkukrotnie przepłukaliśmy odkamieniaczem układ chłodzenia i wykonaliśmy jazdę testową. Z wynikiem pozytywnym (90 stopni w trasie) wróciliśmy do garażu by móc prowadzić dalsze prace. Po dwóch miesiącach ponownie wyjechaliśmy na asfalt. W trasie samochód spisywał się bardzo dobrze, po wjeździe do miasta zaobserwowaliśmy podwyższoną temperaturę na wskaźniku płynu chłodzącego (100-110 stopni). Zaczęliśmy szukać przyczyny.


Ponownie wymieniliśmy termostat (bo wiecie jakie te nowe części są ;) ). Niestety nie zmieniło to sytuacji. Ponownie wymieniliśmy czujnik płynu chłodzącego. Niestety nie zmieniło to sytuacji. Zdemontowaliśmy chłodnicę i zrobiliśmy jej porządną płukankę. Niestety nie zmieniło to sytuacji. W międzyczasie zauważyliśmy, że wentylator włącza się dopiero przy temperaturze około 110 stopni, a najdłuższy czas jego pracy, zmierzony z zegarkiem w ręku, to 8 sekund. Zweryfikowaliśmy wentylator - był sprawny. Wymieniliśmy termowłącznik wentylatora na nowy - oryginalna część kupiona w Polparts pozyskana z wojskowych zapasów nienaruszalnych. I co? Zagotowaliśmy płyn!

Szukaliśmy dalej. No bo co dalej? Desperacja stres.. do startu pozostało 7! dni.... Wcześniej zamówiliśmy nową chłodnicę, nową pompę wody (choć nic nie wskazywało na konieczność ich wymiany). Główkowaliśmy dalej. 

Wymieniliśmy chłodnicę ponieważ stwierdziliśmy, że jadąc w wysokie temperatury i góry dobrze mieć nową w pełni sprawną sztukę. Z pompą postanowiliśmy się wstrzymać. Zrobiliśmy płukankę nagrzewnicy. Bez zmian.... Aha ważne! płyn był czyściutki! zero szlamu, nie bąbelkował, wykonaliśmy też test na obecność spalin w płynie chłodniczym - odczynnik niczego nie wykazał. 


Zdezorientowani zaczęliśmy wszystko dokładnie mierzyć. Punkt po punkcie. Wentylator nadal się nie włączał więc pojechaliśmy kupić nową sztukę termowłącznika. Przed założeniem jej do układu - wykonaliśmy test w garnku z wodą. Zwierał styki w temperaturze około 92-93 stopnie (zgodnie ze specyfikacją) - wiedzieliśmy więc, że nowa sztuka jest sprawna. Zamontowaliśmy go. Wentylator załączył się! ale w temperaturze 110 stopni.... Wymieniliśmy kolejny czujnik temperatury płynu chłodzącego. tym razem było to FTCW-5 (przez wielu sprzedawców reklamowany jako czujnik pasujący do Lublina oraz Poloneza). Bez zmian. Co dalej? Postanowiliśmy zmierzyć rezystancję czujnika w określonych temperaturach i jej zmiany. Z drugiej strony przy pomocy rezystorów (symulując działania czujnika) sprawdzaliśmy działanie wskaźnika. Przy założeniu pewnych marginesów precyzji pomiaru wyszło nam, że obydwa elementy są sprawne.

Było już późno, my byliśmy wykończeni, w związku z czym prace postanowiliśmy kontynuować kolejnego dnia. Wieczorem napisała do nas dobra Wróżka ;) "myślę, że to jakiś drobiazg, który Wam umyka". Pierwsze słowa Dawida dzisiaj rano to: "Przyśniło mi się coś. Wyizolujemy z układu czujnik temperatury płynu chłodzącego, doprowadzimy do niego masę oraz odprowadzimy od niego sygnał na wskaźnik i zobaczymy jakie daje wskazania poza układem". Tak zrobiliśmy. Włożyliśmy czujnik do garnka z wodą i równocześnie mierzyliśmy przy pomocy termometru zewnętrznego temperaturę wody i sprawdzaliśmy wskazania na wskaźniku temperatury płynu chłodzącego. Poza układem widzieliśmy dokładnie taką samą różnicę w temperaturze jak wtedy gdy czujnik znajdował się w układzie. Mniej więcej do temperatury 90 stopni zarówno termometr jak i wskaźnik pokazywały podobną temperaturę, powyżej 90 stopni termometr wskazywał na przykład 94 stopnie, a wskaźnik prawie 110.... Test wykonaliśmy na wodzie i na płynie chłodzącym. Nie wiedzieliśmy co z tym fantem zrobić. Zbyt duży rozjazd. Na półce mieliśmy jeszcze dwa czujniki temperatury płynu chłodzącego - postanowiliśmy sprawdzić wszystkie. Tylko 1! z trzech pokazywał temperaturę mniej więcej zgodną z tym co wskazywał termometr (aby wykluczyć brak precyzji termometru - do pomiaru użyliśmy dwóch różnych sztuk). Według Sprzedawców wszystkie zakupione sztuki były przeznaczone do Polonezów.


Do układu założyliśmy tą konkretną sztukę czujnika, którego pomiar był najbliższy wskazaniom termometru i problem zniknął jak ręką odjął. Silnik trzyma temperaturę w okolicach 90 stopni (pewnie trzymał ją cały czas - stąd brak jakichkolwiek innych charakterystycznych objawów), wentylator włącza się przy około 95 stopniach. Ulga. Ogromna ulga. Chochlik wyeliminowany :)

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Zabudowa audio, wycieczka Polonezem nad morze i walki z temperaturą ciąg dalszy. To jest Złombol nie?

Mało piszemy ponieważ cały wolny czas spędzamy przygotowując się do wyjazdu. Zakup "nowego" Krokodyla i rozpoczęcie przygody ze Złombolem na nowo jest dużo bardziej czasochłonny niż przygotowanie do wyjazdu samochodu, który dobrze się zna. Wiedzieliśmy o tym, tylko czemu czas tak szybko płynie? Do startu pozostało zaledwie 11 dni!

Mamy już gotowe zabudowy nowych głośników - zrobiliśmy je tylko i wyłącznie dla własnej przyjemności :-) Przed nami tyle godzin w aucie - to chociaż w dobrej jakości dźwiękach :-)


Oto w skrócie proces ich powstawania:








Otwory w drzwiach już powiększyliśmy, przed nami jeszcze wygłuszenie drzwi i montaż. Mam nadzieję, że pogoda oraz siły pozwolą i jutro będziemy mogli się z Wami podzielić zdjęciami całych boczków zamontowanych na drzwiach :-)

Za nami też dwudniowa wycieczka nad polskie morze. Gazownik kazał przejechać 1000 km i wrócić do kontroli to przejechaliśmy :-) Mimo, że wyjazd był krótki to odpoczynek był nam bardzo potrzebny :-) Na trasie Krokodyl spisał się bardzo dobrze. Niestety zauważyliśmy pojawiające się problemy z temperaturą. Na trasie ładnie trzyma niecałe 90 stopni, po wjeździe do miasta się grzeje. Myśleliśmy, że to walnięty czujnik płynu chłodzącego, ale ten jest już drugi (a tak po prawdzie to trzeci)! Co gorsza temperatura w ekstremalnych przypadkach zbliża się do 110 stopni... a jak wiadomo w 110 stopniach zagotowuje się płyn chłodniczy.. Nie możemy tego zbagatelizować. Przecież będziemy jeździć i w miastach i w korkach. Jak wiecie zrobiliśmy już wielokrotne płukanie całego układu z jego odkamienianiem, wymieniliśmy czujniki, termostat (samochód więcej stał niż jeździł, a tuż po zakupie się niedogrzewał).. walczymy dalej! Zamówiliśmy już nową chłodnicę i pompę wody. W planach mamy też porządne płukanie samej nagrzewnicy. Trzymajcie mocno kciuki!

Z dobrych rzeczy:
- mamy nowe logo załogi:


- mamy nowe dywaniki:


- mamy nową nierdzewną linkę sprzęgła w pancerzu z teflonu - wykonaną na wzór:


- mamy dużo dobrej energii i nadziei. Trzymajcie za nas mocno kciuki! Byle do startu w Katowicach.

Później już będzie z górki :-)




poniedziałek, 7 sierpnia 2017

17 lat przygód ukryte w zakamarkach, 868700 złotych, gaz gaz mamy gaz i tajemniczy projekt audio :)

Mało się odzywamy, za to dużo pracujemy :-)

Krokodyl jest już po pierwszym porządnym czyszczeniu. Wymontowaliśmy z niego wszystkie siedzenia, odkurzyliśmy każdy zakamarek, wypraliśmy tapicerkę usuwając ślady wszystkich jego przygód. Jest czyściutki i pachnący. No dobra, dalej pachnie Polonezem ale nie czuć już benzyny, oleju przekładniowego i dymu tytoniowego. Nie znajdziecie też w nim zboża :)))





Liczba zarejestrowanych na dzień dzisiejszy na Złombol załóg to: 511
511 x 1700pln (200pln darowizna z wpisowego + 1500pln czyli minimum jakie musi uzbierać każda z Załóg by wystartować w rajdzie) = 868700pln dla wychowanków domów dziecka!!! A niejedna z załóg uzbiera przecież kwotę wyższą od wymaganego minimum :-)

Gaz gaz gaz, tak założyliśmy instalację :) Przyda się by zrealizować coraz śmielszy plan wyprawy, który powstaje w naszych głowach! To sekwencyjna instalacja STAG plus 60 litrowa butla :) Powinna wystarczyć na około 400 km między tankowaniami. Wszystkie obejrzane przez nas Polonezy z gazem finalnie ominęliśmy szerokim łukiem ze względu na ładnie mówiąc druciarskie, bo tanie instalacje.

Projekt oklejenia Krokodylka został zaakceptowany przez wszystkich zainteresowanych. Z tego miejsca dziękujemy Krystianowi za wkład przy jego przygotowaniu. Teraz pozostało tylko zamawiać i kleić :)

Do STARTU pozostało jeszcze tylko 25! dni. Będą to bardzo pracowite dni.
Objeżdżanie, naprawy bieżące i planowanie. Trzymajcie kciuki. Bardzo nam się przydadzą!!

Na zakończenie jeszcze zapowiedź tajemniczego projektu audio:






środa, 26 lipca 2017

Nie wiesz co robić? Rób dobro. Poszerzamy Grono Darczyńców :)

Z ogromną radością zawiadamiamy, że do Grona Darczyńców, którzy pojadą z nami na Złombol dołączyli:

 SUIT - dopasowane rozwiązania

Dział firmy Sunnyline zajmujący się instalacją monitoringu wizyjnego, sieci komputerowych, systemów alarmowych i systemów ppoż.

 PROMAG

Producent i integrator kompleksowego wyposażenia magazynowego. Firma wyznaczająca standardy polskiej logistyki wewnętrznej. 

 Joker-Security

Agencja Detektywistyczna i Ochrony. Z nami na Złombolu już po raz trzeci!

Bardzo dziękujemy w imieniu dzieci z Domów Dziecka!